Klub Jimmy’ego
(Jimmy’s Hall)
2014, Wielka Brytania, Irlandia, Francja
Czas trwania | 109 min |
Gatunek | dramat, historyczny |
Reżyseria | Ken Loach |
Dystrybutor | Best Film |
Premiery kinowe | Polska 31 październik 2014 Świat 30 maj 2014 |
Opis | Jimmy Gralton po latach spędzonych w USA wraca do rodzinnej Irlandii. Po powrocie zaczyna udzielać się społecznie, a jego celem jest otwarcie na nowo domu kultury. Żeby to zrobić musi walczyć z kościołem i władzami. |

Ken Loach
WYWIAD Z REŻYSEREM KENEM LOACHEM
Co skłoniło pana do opowiedzenia historii Jimmy’ego Graltona?
To wieloaspektowa historia, która kwestionuje ideę, jakoby lewica była umierająca, dołująca, bez poczucia humoru, oraz niechętna przyjemnościom i dobrej zabawie. Historia ta pokazuje jednocześnie, do jakiego stopnia kościelna hierarchia jest w stanie zjednoczyć się z władzą gospodarczą. To, co przytrafiło się Graltonowi, przytrafia się również dziś. Kościół i państwo stały się czynnikami represji. W tym przypadku – chociaż jest to tylko dyskretnie zaznaczone w filmie – ci, którzy mogli wydawać się zwolennikami postępu – cofnęli się, tak jak De Valera, o którym myślano, że zachęca do swobody myślenia i do tolerancji. Zresztą – w pierwszej kolejności postanowił szukać aprobaty Kościoła i zainteresować go swoją Sprawą. Zasady zmieniały się w imię tzw. realpolitic (polityki realnej).
„Klub Jimmy’ego” to druga, po „Wietrze buszującym w jęczmieniu”, część dyptyku, poświęconego Irlandii?
Akcja rozgrywa się dokładnie 10 lat później. W pewnej chwili w „Wietrze…” angielsko-irlandzki właściciel ziemski oświadcza: „Ten kraj stanie się dziurą, nękaną przez księży”. Tak się składa, że to się sprawdziło. Walka nigdy nie ustała. Teraz Kościół stracił kredyt zaufania z powodu skandali, ale w czasie, w którym rozgrywa się akcja filmu, władza Kościoła i księży nie podlegała wątpliwości i to Kościół decydował o tym, kto w danej społeczności będzie miał udane życie.
W jakiej mierze film jest wierny historii?
Film jest inspirowany życiem i epoką Jimmy’ego Graltona. Niewiele wiadomo na temat jego życia czy osobowości. Szkoda, bo najwyraźniej był to świetny facet, choć z drugiej strony pozwoliło nam to swobodnie wyobrazić sobie jego życie prywatne i wybór, którego musiał dokonać. Chcieliśmy pokazać widzowi bogatą, złożoną postać, a nie karykaturalnego bojownika. Niełatwo jest znaleźć tę równowagę, bo opiera się ona zwykle na szczegółach: czy to możliwe, że utrzymywał z kimś relację? A jeśli tak, to o jaką relację chodzi? Można próbować wyobrazić sobie jego intymne sekrety i podzielić się nimi z widzem. Nie chcieliśmy karykaturować księży: znacznie ciekawiej było wyobrazić sobie człowieka kościoła, który, choć odznaczał się wściekłą agresywnością, szanował nieprzejednaną postawę swojego wroga. Jimmy posiadał prawdziwe zalety, których księża nie mogli nie dostrzegać. Próbowaliśmy zatem dopracować tę postać, jednocześnie dochowując wierności faktom historycznym.
Co symbolizuje klub Jimmy’ego?
Myślę, że jest wyrazem niezadowolenia, ogólnego sprzeciwu. To miejsce, gdzie można podawać w wątpliwość lub wyrażać swoje poglądy, gdzie istnieje poezja, muzyka i sport, gdzie ludzie mogą swobodnie rozwijać swoje talenty i, oczywiście, tańczyć.
Jaką rolę w intrydze odgrywa taniec i muzyka?
To manifestacja wolności. Coś takiego zawsze jest zagrożeniem dla tych, którzy próbują sprawować kontrolę.
Jak przystępował pan do filmowania scen muzycznych i tanecznych?
Można do tego podejść na wiele sposobów. Można rozpisać choreografię dla kamery i tancerzy i stworzyć stylizowaną inscenizację, jednak my chcieliśmy zrobić coś całkiem przeciwnego. Aktorzy nauczyli się kroków tańca tak, że mogli się dobrze bawić i wyrażać w nim samych siebie. Następnie określiliśmy ruchy kamery i typy zdjęć, które posłużyłyby naszej opowieści. Moim zdaniem wszystko zależy od kąta ustawienia kamery i obiektywu, użytego podczas filmowania. To kwestia doboru parametrów technicznych. Ja mam zawsze w głowie Tancerki Degasa, które sprawiają wrażenie, jakbyśmy oglądali je na scenie, siedząc w loży. Degas nie maluje z perspektywy rzędów na parterze, skąd można obserwować scenę en face, lecz lekko góruje nad tancerkami, co sprawia, że widzimy nie tylko artystki na scenie, ale i kulisy. Znajdujemy się w pozycji obserwatora, a nie kogoś, kto jest wśród tancerek, widzimy radość na ich twarzach, widzimy, że ze sobą rozmawiają i żartują.
Zamiast użyć nagranej wcześniej ścieżki dźwiękowej, postanowił pan sfilmować muzyków w akcji. Dlaczego?
Ponieważ chciałem, żeby zobaczono ich przy pracy. Tak się robiło w filmach przez pół wieku. To zabawne, że gdy jakiś reżyser robi tak dzisiaj, ludzie uznają, że używa rewolucyjnych metod. To jedyny sposób, żeby pokazać muzyków podczas gry oraz współpracę pomiędzy muzykami i tancerzami. W innym razie w całość wkradłyby się fałszywe tony, czegoś by brakowało. Muzycy musieli być na scenie. Dzięki temu wiadomo, że montażysta potrafi montować sekwencje muzyczne albo połączyć ze sobą dwa lub trzy muzyczne kawałki. Jonathan Morris jest w tym świetny.
Dlaczego klub Jimmy’ego zbudowano w plenerze a nie w studio?
Znacznie łatwiej było wybudować prawdziwy klub. Bardzo ważny był krajobraz – nie tylko, by pokazać ten region Irlandii, ale również wpływ otoczenia na życie mieszkańców – z powodu grzęzawisk i reszty. Gdy zdjęcia odbywają się w studio, istnieje pokusa przeskalowania dekoracji. Natomiast budowanie ich w naturalnych wymiarach narzuca pewną dyscyplinę, którą, moim zdaniem, widz potrafi wyczuć. W studio ścianki są ruchome, można uzyskać ujęcie, jakiego nigdy nie dałoby się zrobić na zewnątrz. Za to w naszym centrum było wspaniałe, naturalne światło. Czasem, Robbie Ryan, główny operator, musiał doświetlić plan, ale naturalne światło było zawsze obecne we wnętrzach.
Dlaczego wybrał pan hrabstwo Leitrim, to samo, w którym działał autentyczny ośrodek?
Obejrzeliśmy wiele lokalizacji na zachodzie Irlandii, ale hrabstwo Leitrim wydało nam się oczywistością – nie tylko dlatego, że tu mogliśmy jeszcze wierniej odtworzyć ówczesne realia, lecz również dlatego, iż jest to region dość wyludniony, chociaż widać tu liczne ślady nowoczesności. Sporo osób opuściło te okolice uciekając przed bezrobociem i dziś łatwo jest tu kręcić filmy. Nie było powodów, by szukać gdzie indziej.
Jak mieszkańcy zareagowali na wieść, że chce pan opowiedzieć historię związaną z ich regionem?
Byli niezwykle gościnni. Zwróciliśmy się do wielu młodych ludzi o pomoc w pracy nad filmem, dawali z siebie wszystko. Wspaniałe było to, że nikt nie był cynikiem. Wszyscy byli otwarci, szczodrzy i zaangażowani. Pracowali jak szaleni i widać było, że są szczęśliwi.
Jak wybierał pan aktorów?
Próbowaliśmy kompletować obsadę na miejscu, ale nie ma tam wystarczającej liczby zawodowych aktorów. Musieliśmy zatem poszerzyć pole poszukiwań. To był długi proces. Przesłuchaliśmy tak wielu ludzi, jak to było możliwe, tak naprawdę – wszystkich, którzy interesowali się projektem. Kathleen Crawford, kierowniczka castingu, świetnie wie, co zrobić, żeby wzbudzić ich zaciekawienie. Próbowaliśmy znaleźć miejscowych aktorów, bo ich poczucie przynależności do regionu to podstawowy wymiar tego filmu, który nie dotyczy wyłącznie aktorów pierwszoplanowych i statystów. Wszyscy, którzy pracowali na planie, czuli tego ducha i – mam nadzieję – poświęcili się projektowi duszą i ciałem. Moim zdaniem zawsze widać, gdy aktorzy zostali wybrani przez agencję castingową. Asystent reżysera daje im wskazówki, a reżyser kieruje aktorami zza swojego ekranu. Tak nie można pracować. To znaczy… można, ale to widać w filmie.
Dlaczego obsadził pan Barry’ego Warda w roli Jima?
W scenariuszu Jimmy jest postacią bardzo upolitycznioną. To serdeczny i empatyczny mężczyzna, który wie, co to walka klas, wykonywał w swoim życiu różne rodzaje prac fizycznych i podróżował po całym świecie. To ktoś ciepły, życzliwy, a zarazem przebiegły. Trudno było znaleźć kogoś, kto łączyłyby w sobie te cechy charakteru. Nie chcieliśmy, żeby aktor był zbyt młody, ani zbyt stary. W rzeczywistości, otwierając swój klub, Jimmy ma około 40 lat. Przesłuchaliśmy wielu facetów, ale Barry jako jedyny wydawał się łączyć wszystkie wymagane cechy.
Kim był Jimmy Gralton?
W rzeczywistości – bojownikiem, wierzącym w Sprawę. Spotkałem takich wielu w swoim życiu – to związkowcy i bojownicy, którzy wierzą w to, co robią, ludzie, których pociąga polityka: gdy raz jej zakosztowali, nie potrafią zrezygnować. Gdy Jimmy po dziesięcioletnim wygnaniu wraca do Irlandii, podejmuje poważną decyzję o ponownym otwarciu klubu. Gdy centrum zaczęło działać, Jimmy trafił na celownik władz. W związku z tym musiał albo porzucić politykę, żeby zostać w Irlandii, albo zaangażować się w tę samą walkę, którą prowadził dawniej. Wydawałoby się, że wraz ze zmianą rządu pojawiają się nowe możliwości, ale człowiek taki, jak Jimmy, który dobrze zna politykę, przeczuwał, że Valera po dojściu do władzy zdradzi interesy klasy robotniczej. Jimmy wiedział, czym jest walka klas. Wiedział też, że konflikt jest nieunikniony. Początkowo trudno było mu wrócić do polityki, bo przyjechał do kraju po to, by zamieszkać przy matce i wraz z nią zajmować się gospodarstwem. Był zmęczony dwudziestoletnią tułaczką, ale tak naprawdę – czy miał wybór? Człowiek obdarzony prawdziwą świadomością polityczną nigdy nie ma wyboru.
Czy istnieją podobieństwa pomiędzy Irlandią Jimmy’ego, a dzisiejszą Irlandią?
Sądzę, że walka się nie zmieniła. Kryzys finansowy z 1929 roku doprowadził do załamania gospodarki i do masowego bezrobocia. Dziś jest podobnie: lewica ma kłopot ze znalezieniem, przekonujących argumentów politycznych, których zresztą prawie nigdy nie znajduje. Debata polityczna koncentruje się na kilku prawicowych partiach, a najbiedniejsi jak zwykle cierpią najbardziej. Wielu młodych ludzi nie ma przed sobą żadnej przyszłości w Irlandii. Emigrują w poszukiwaniu bezpieczeństwa i pracy. Pod tym względem obecna sytuacja jest bardzo bliska tej z epoki Jimmy’ego: to kryzys finansowy, powodujący załamanie gospodarcze.
Czy kino może wpływać na debatę polityczną?
Nie wydaje mi się, że kino jest w stanie zmienić debatę polityczną. Po pierwsze dlatego, że wysokobudżetowe produkcje podążają w wyznaczonym już kierunku i są wyłącznie sposobem na ucieczkę od rzeczywistości – właśnie te filmy korzystają z najlepszej dystrybucji, najwyższych budżetów i najskuteczniejszej reklamy. Kino może tworzyć znacznie bardziej zuchwałe dzieła, ale filmy komercyjne i ci, którzy finansują ich produkcję, mają to gdzieś. Z drugiej strony – kino może poruszać, stawiać ważne pytania i obalać przesądy. Ukazując dramaty życia codziennego, jego konflikty, walki i chwile szczęścia możemy otwierać się na nowe możliwości, jakie oferuje nam przyszłość.
KEN LOACH / FILMOGRAFIA
2014 |
Klub Jimmy’ego / Jimmy’s Hall |
||
2013 |
The Spirit of ’45 |
||
2012 |
Whisky dla aniołów / The Angels’ Share |
||
2010 |
Route Irish |
||
2009 |
Szukając Erica / Looking for Eric |
||
2007 |
Polak potrzebny od zaraz / It’s a Free World… |
||
2007 |
Kocham kino / Chacun son cinéma ou Ce petit coup au coeur quand la lumière s’éteint et que le film commence |
||
2006 |
Wiatr buszujący w jęczmieniu / The Wind That Shakes the Barley |
||
2005 |
Bilety / Tickets |
||
2004 |
Czuły pocałunek / Fond Kiss, Ae |
||
2002 |
11’09”01 |
||
2002 |
Słodka szesnastka / Sweet Sixteen |
||
2001 |
Rozbitkowie / The Navigators |
||
2000 |
Chleb i róże / Bread and Roses |
||
1998 |
Jestem Joe / My Name Is Joe |
||
1997 |
The Flickering Flame |
||
1996 |
Pieśń Carli / Carla’s Song |
||
1995 |
Ziemia i wolność / Land and Freedom |
||
1994 |
Biedroneczko, biedroneczko / Ladybird Ladybird |
||
1993 |
Wiatr w oczy / Raining Stones |
||
1990 |
Tajna placówka / Hidden Agenda |
||
1990 |
Riff-Raff |
1986 |
Ojczyzna / Fatherland |
||
1984 |
Po której jesteś stronie? / Which Side Are You On? |
||
1981 |
Spojrzenia i uśmiechy / Looks and Smiles |
||
1980 |
Gajowy / The Gamekeeper |
||
1979 |
Czarny Jack / Black Jack |
||
1973 |
A Misfortune |
||
1971 |
Życie rodzinne / Family Life |
||
1969 |
Kes |
||
1967 |
Czekając na życie / Poor Cow |
5,417 total views, 3 views today